Carly
Teraz już wijem czego i kogo chcę, tylko nie wyobrażam sobie tego co będzie za kilka dni. Ale nawet się tego nie boję. Bo z tego co czytałam w babskich czasopismach, jeśli mężczyzna jest delikatny w związku w łóżku też będzie. Ja dzisiaj muszę jechać i pogadać z Dani która i tak juz chce zabić mi faceta. Więc w drogę. Zawiadomiłam ją o mojej małej wizycie i nawet posprzątała. Jedynie co mnie dziwi że jest rozluźniona. W sumie to się powoli składa że jakaś laska siedzi u nich w bieliźnie. Albo Dani ma kobietę, albo wynajęli striptizerkę. Alan jak zawsze - smutas kutas. Więc tak, na progu dostałam opierdol za zrobienie sobie blizn na całe życie. Następnie opowiedziałam wszystko co się dzieje ze mną i Ashem. Jakie jest między nami na pęcie seksualne. Danielle i Alan wiedzą co się kroi i wcale mi nie zabraniają współżyć. Tylko dbają o to żeby ten pierwszy był wyjątkowy, a nie że tylko ukradnie to co najcenniejsze dla kobiety i pójdzie w pizdu. Wiem że Ashley taki nie jest, przez te kilka tygodni zdążyłam go poznać. Pogadałyśmy jeszcze jakąś godzinkę jak za starych czasów i musiałam wracać. Spacerkiem wracałam do domu, ale na podjeździe stał samochód dobrze mi znany. Zanim weszłam do domu zadzwoniłam do Juliet. Ona wyszła na balkon i widziała gdzie jestem.
- Co moi starsi do kurwy nędzy tu robią - darłam się cicho przez telefon.
- Przyjechali bo chcą żebyś wróciła do domu.
- Powiedz im że zaraz przyjdę - kliknęłam czerwoną słuchawkę i otworzyłam drzwi. Nie chętnie weszłam po schodach i zobaczyłam moich kochanych rodziców. Zaczęło się "Skarnie, słonko, miśku" Czy cos chcecie jeszcze powiedzieć.
- Powiedzcie mi zanim wybuchnę agresją. Po jakiego dziada przynieśliście swoje cztery literki -po raz pierwszy odezwałam się tak chamsko do rodziców.
- Nie bierz tego do siebie, ale w domu ci będzie lepiej - powiedziała ulitowana mamusia.
- Tu jest mój dom, jestem pełno letnia nie muszę wracać do domu - juz potem się nie odezwali.
- Ty tutaj nie masz przyszłości, masz załatwione studia medycyny. Za mało - dogadywał ojciec.
- Zdajesz sobie sprawę że studia ci w życiu nie pomogą - zacięłam się - teraz to tylko liczysz na szczęście bo inaczej jesz padlinę łosia.
- Widać że nie dorosłaś do naszego poziomu.
- To raczej my nie dorośliście do mojego i nie mam zamiaru już z wami rozmawiać skoro dajecie mi całkiem bezużyteczne rady - nawet nie patrząc własnej córce w oczy odwrócili się wychodząc.
To w takim razie jestem już wreszcie od nich uwolniona, jeszcze nigdy tak na to nie patrzałam. Ale tak czy tak przyzwyczaiłam się że ich ciągle nie ma przy mnie. Zawsze mnie zostawiali na trzy do siedmiu miesięcy. Zawsze moje urodziny świętowałam z nianią. Więc raczej nie mam wyrzutów sumienia. Ach ja zła...
Ashley
Za chuja nie wiem w jaki sposób zaprosić Carly na randkę. Chłopaki myślą że ja ją wy pizgam i wypierdolę w świat. Ale tak nie będzie, to jest pierwsza dziewczyna na której... mi zależy. Wiem trudne słowo, ale da się znieść. Czas iść po radę do najbardziej dojrzałego człowieka z tego otoczenia. Jinxx powinien zaradzić. Zawsze mi pomagał w radach sercowych i życiowych
- Siema chłopie mogę na ciebie liczyć w sprawach kardiologicznych - dla nie wiedzących kardiologia zajmuje się nauką o sercu.
- Jasne, znowu Carly? Jeśli się nie mylę.
- Nie mylisz. Ona jest inna, nie chcę jej wziąć tylko do łóżka, ale i na kolację.
- Czyli widze że to ta z wyższej półki, tylko nie skrzywdź jej - nacisnął na nie skrzywdź jej.
- Wiem i tego nie zrobię - posłałem mu miły uśmiech.
- Pokaż jej że ją kochasz, nie rób akcji typu wypal sobie jej imię. Tylko spójrz w jej i powiedz że jest tą z którą mógłbyś zostac całe życie. Potem zbliż niebezpiecznie blisko i pocałuj namiętnie. Myślę że zaproszenie na randkę to już będzie normalność.
- Ty to kurwa Jack z Titanicu jesteś, taki romantyk że o boże - teraz był foch.
- Dobra rób co chcesz, szczurku z pokładu - złapał mój policzek gnając ku sedesowi.
Wstałem idąc do naszego pokoju, w sensie Carly i mojego. Zastałem ją tam smutną, ale jakoś się ją pocieszy. delikatnie wplotłem się w jej paluszku i zostawiłem całusa na rozgrzanym policzku. Nie chciałem poruszać tematu jej rodziców bo widać że to ją bardzo boli. Dobra Ashley bierz się w garść i zrób to.
- Carly, chcę żebyś była tą która pójdzie ze mną na randkę - spojrzała krzywo.
- Wiesz szczerze mówiąc, byłam na 1001 randkach, a nic z tego nie miałam, chcę być tą którą pozbawisz cnoty w inny sposób.
- Miło słyszeć takie słowa - złapałem jej dłoń i powoli zbliżałem do ust.
- Jestem twoja młotku! Weź mnie - moje oczy się rozszerzyły i górę wziął męski instynkt. Aczkolwiek był do opanowania. Carly moja męska natura przypadła do gustu. Delikatnie rozpinała guziczki w czarnej koszuli.
Jej ciało przypominał świątynie która była otwarta, dla mnie. Tak całkiem przypadkiem nasze nagie ciała były przykryte kołdrą. Uniosłem się na nią patrząc prosto w jej piwne pełne oczy.
- Jesteś gotowa - przytaknęła, ale spięty wyraz twarzy mówił coś innego, ale dobra.
Delikatnie rozszerzyłem wrota i wszedłem do nich. Carls mocno krzyknęła, ale z bólu. Taki był nie fajny minus że jej paznokcie są spiłowane na szpice i kiedy ból dochodził do maximum moje plecoszki zaszły krwią.
- Jeszcze chwilka maluchu - odgarnąłem grzywkę z jej twarzyczki na której były tylko słone łzy. Kiedy już ból ustał Carly ogarnęła nie rozpacz, ale podniecenie. Nasze ciała poruszały się synchronicznie. Nie powiem zmęczyła się tym wszystkim, jak i ja. Więc bardzo ambitnie poszliśmy spać. Jest to kobieta idealna, delikatna, czuła z charakterkiem.
RANO
Kiedy wstawałem mała jeszcze spała wtulana w OUTLAW. Niech się tuli, ale jeden ruch ciała spowodował wybudzenie jej ze stanu snu. Rozciągnęła się i spojrzała mi w oczy.
- Jak się spało -spytałem miło.
- Bardzo dobrze - nagle naszą rozmowę która miała się ciągnąć przerwał/a....
CDN...
Wybaczcie za nieobecność.