Carly.
Nie wiem czy tak powinno być, ale czuję się źle. Nie jestem sobą. Śpię dużo i nie mam na nic siły. Juliet jest pewna że wpadłam, ale nie chcę nic jeść. Często mam drgawki z zimna i brak chcęci do życia. Może depresja, ale bym się cięła. Więc idę do lekarza z Ashem i Andym. Oni jak ja również się boją tego co we mnie siedzi. Wszyscy oprócz mnie myślą że wpadłam, chyba do kałuży. Mało pije i jem, dużo śpię i leże. Czasami mam omdlenia. Dani o wszystkim wie i jest zaszokowana. Mówi że mam być silna i się nie poddawać. Ona jako jedyna uważa że mogę mieć anemię. Ale instynkt podpowiada mi że to coś o wiele gorszego. Ale pojedziemy zobaczymy. Na razie jadę z Ashem na kolację. Podczas drogi do restauracji spałam. Jestem na prawdę zaniepokojona zachowanie mojego ciała.
Przydzielili nam bardzo ładny stoliczek i kelnera, ale to się wytnie. Musiałam iść do toalety i ogarnąć ryjec. Wstając zobaczyłam światło, a w tle wykrzyczenie mojego imienia przez Asha. Obudziłam się na ziemi, czyli zemdlałam. Ashley poszedł do kuchni aby zapłacić i wyjść. Wyniósł mnie na rękach, abym nie doznała znowu omdlenia.
- Carly to nie jest ciąża! Ty nie jesz, nie pijesz! Tylko śpisz i leżysz. Jutro masz badanie więc nie ma co.
- Skarbie, ja to rozumiem, ale jeśli to będzie coś poważnego to co wtedy?! - spytała wystraszona powagą sytuacji.
- Zrobie coś, damy radę - zaangażował się w to, widać że mu zależy.
Reszte drogi przebyliśmy w kamiennej ciszy. Tylko pisałam z Dani i Alanem. On jako jedyny ma te same podejrzenia co ja - Nowotwór.
A Danielle nie chce tego do siebie przyjąć. Ja w sumie też. Nie wiem co z tego będzie.
BADANIA
Boję się jak skurwysyn. Nie wiem co tam na mnie czyha. Może śmierć, schizy, albo zwykłe zatrucie. Wszystko jest teraz możliwe. Kiedy moje nazwisko bezgłośnie odbiło się przez ściany wiedziałam na czym się to skończy. Uczucie napływania strachu było na prawdę nieprzyjemne. Pierwsze pytanie co się dzieje. Basista wyjebał monolog i wszystko było jasne. Więc pobierze mi krew by zobaczyć czy z krwinkami jest okey. Wzięła włos oraz kawałek naskórka. Wyniki będą jutro dostarczone do domu. Mam się nie martwić i odprężyć na kanapie przed TV. Jak pani nalega to spoko.
W oczekiwaniu na wyniki.
Wstałam bez jakiejkolwiek chęci życia. Szczerze mówiąc wisi mi to na co jestem chora. Czuje że jestem brakiem człowieka, zapomniałam kiedy uśmiech gościł mi na twarzy.
Za chwilę DING-DANG i wyniki w rękach Asha. Za nim stał Andrew i czytali wyniki. Oczy Ashley'a były jak 5 złotych i lekko się osunął na przyjaciela stojącego za nim.
- Co się stało - spytała Juliet. Andy bez przekonania wręczył jej karteczkę - Jezus Chryste!
- Co?! Nie możecie mi powiedzieć?!
- Masz białaczkę od dwóch lat. Dlaczego nic nie mówiłaś?
- Nie chciałam Was zadręczać.
- Teraz nie wiem jak znajdziesz dawcę - domówił CC.
- Zamknij się! Kogoś znajdziemy, na pewno - dodał Jinxx
Nerwowo otarłam pot z czoła zamykając oczęta.
Siedziałam sama w pokoju rozmyślając czy się nie zabić. Kiedy moje samobójcze określenia przerwała Juliet.
- Można?
- Chyba tak - zaprezentowałam swoje białe zębole
Nie wiem czy tak powinno być, ale czuję się źle. Nie jestem sobą. Śpię dużo i nie mam na nic siły. Juliet jest pewna że wpadłam, ale nie chcę nic jeść. Często mam drgawki z zimna i brak chcęci do życia. Może depresja, ale bym się cięła. Więc idę do lekarza z Ashem i Andym. Oni jak ja również się boją tego co we mnie siedzi. Wszyscy oprócz mnie myślą że wpadłam, chyba do kałuży. Mało pije i jem, dużo śpię i leże. Czasami mam omdlenia. Dani o wszystkim wie i jest zaszokowana. Mówi że mam być silna i się nie poddawać. Ona jako jedyna uważa że mogę mieć anemię. Ale instynkt podpowiada mi że to coś o wiele gorszego. Ale pojedziemy zobaczymy. Na razie jadę z Ashem na kolację. Podczas drogi do restauracji spałam. Jestem na prawdę zaniepokojona zachowanie mojego ciała.
Przydzielili nam bardzo ładny stoliczek i kelnera, ale to się wytnie. Musiałam iść do toalety i ogarnąć ryjec. Wstając zobaczyłam światło, a w tle wykrzyczenie mojego imienia przez Asha. Obudziłam się na ziemi, czyli zemdlałam. Ashley poszedł do kuchni aby zapłacić i wyjść. Wyniósł mnie na rękach, abym nie doznała znowu omdlenia.
- Carly to nie jest ciąża! Ty nie jesz, nie pijesz! Tylko śpisz i leżysz. Jutro masz badanie więc nie ma co.
- Skarbie, ja to rozumiem, ale jeśli to będzie coś poważnego to co wtedy?! - spytała wystraszona powagą sytuacji.
- Zrobie coś, damy radę - zaangażował się w to, widać że mu zależy.
Reszte drogi przebyliśmy w kamiennej ciszy. Tylko pisałam z Dani i Alanem. On jako jedyny ma te same podejrzenia co ja - Nowotwór.
A Danielle nie chce tego do siebie przyjąć. Ja w sumie też. Nie wiem co z tego będzie.
BADANIA
Boję się jak skurwysyn. Nie wiem co tam na mnie czyha. Może śmierć, schizy, albo zwykłe zatrucie. Wszystko jest teraz możliwe. Kiedy moje nazwisko bezgłośnie odbiło się przez ściany wiedziałam na czym się to skończy. Uczucie napływania strachu było na prawdę nieprzyjemne. Pierwsze pytanie co się dzieje. Basista wyjebał monolog i wszystko było jasne. Więc pobierze mi krew by zobaczyć czy z krwinkami jest okey. Wzięła włos oraz kawałek naskórka. Wyniki będą jutro dostarczone do domu. Mam się nie martwić i odprężyć na kanapie przed TV. Jak pani nalega to spoko.
W oczekiwaniu na wyniki.
Wstałam bez jakiejkolwiek chęci życia. Szczerze mówiąc wisi mi to na co jestem chora. Czuje że jestem brakiem człowieka, zapomniałam kiedy uśmiech gościł mi na twarzy.
Za chwilę DING-DANG i wyniki w rękach Asha. Za nim stał Andrew i czytali wyniki. Oczy Ashley'a były jak 5 złotych i lekko się osunął na przyjaciela stojącego za nim.
- Co się stało - spytała Juliet. Andy bez przekonania wręczył jej karteczkę - Jezus Chryste!
- Co?! Nie możecie mi powiedzieć?!
- Masz białaczkę od dwóch lat. Dlaczego nic nie mówiłaś?
- Nie chciałam Was zadręczać.
- Teraz nie wiem jak znajdziesz dawcę - domówił CC.
- Zamknij się! Kogoś znajdziemy, na pewno - dodał Jinxx
Nerwowo otarłam pot z czoła zamykając oczęta.
Siedziałam sama w pokoju rozmyślając czy się nie zabić. Kiedy moje samobójcze określenia przerwała Juliet.
- Można?
- Chyba tak - zaprezentowałam swoje białe zębole
- Czemu to ukryłaś przed nami - kolejne pytanie z jej strony.
- Ciężko wytłumaczyć - schowałam głowę w dłonie
- Mam czasu, a czasu - usiadła tuż obok czekając na moją jakże urzekającą historyjkę
- Dwa lata temu okazało się że jestem chora, ale matka i ojciec woleli zapłacić krocie za leki niż nic za chemioterapię. Białaczka sie uspokoiła na jakiś czas. Byłam pewna że już jej nie mam. Ale zawiodłam się - Juliet nic nie mówiła, ale po chwili znów zaczęła.
- Każdy ma w sobie jakiś syf, wirusa HIV, raka w Twoim przypadku białaczkę więc czemu nie byłaś szczera?
- Sama nie wiem - ponownie spuściłam głowę.
- Dwa lata temu okazało się że jestem chora, ale matka i ojciec woleli zapłacić krocie za leki niż nic za chemioterapię. Białaczka sie uspokoiła na jakiś czas. Byłam pewna że już jej nie mam. Ale zawiodłam się - Juliet nic nie mówiła, ale po chwili znów zaczęła.
- Każdy ma w sobie jakiś syf, wirusa HIV, raka w Twoim przypadku białaczkę więc czemu nie byłaś szczera?
- Sama nie wiem - ponownie spuściłam głowę.
- To wiedz o tym że bardziej na tym ucierpi psychicznie Ash niż ty - coś się we mnie obudziło, czy to ból, albo skrucha.
- Rozumiem, od jutra będziemy szukać dawcy.
CDN...
Coś mnie naszło na napisanie kolejnego gówna w moim wykonaniu. Zapraszam na Vloga Marian Vlog Serdecznie zapraszam do oglądania i łapkowania :3 w górę oczywiście :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz